niedziela, 10 listopada 2013

Pierwsza rocznica

Dokładnie rok temu, w godzinach porannych wypiłem ostatnie piwo. Później trafiłem na detoks, więc można powiedzieć, że nie piję od 11 listopada ubiegłego roku.

Moje Święto Niepodległości

Trudno powiedzieć, że uwolniłem się od alkoholu, bo uzależnionym zostaje się na całe życie. Na pewno zrobiłem milowy krok i zostawiłem go daleko w tyle, starając się utrzymywać dystans. Niewątpliwie pomocna jest w tym terapia, uświadamianie mnie na co zwracać uwagę, jakie sytuacje lepiej omijać, jak zacząć myśleć w inny sposób.

Jednak na nic to wszystko, jeśli samemu nie chce się sobie pomóc. Dlatego przede wszystkim chciałem i chce być trzeźwy. Przez ten okres nauczyłem sie myśleć w zupełnie innych kategoriach. jeśli mam jakieś pieniądze w kieszeni to nie przeliczam ich na butelki piwa. Wyrzuciłem też wszystkie z mieszkania, nie trzymam alkoholu. nie pije też "na sucho" co mi się zdarzało na początku gdy sięgałem po piwo bezalkoholowe.

Pijąc je i trzymając puste butelki w skrzynce w domu uświadomiło mi, ze tak trzeźwieć się nie da. Aby pokonać te wszystkie mechanizmy trzeba zerwać ze wszystkim co się robiło gdy się je "pielęgnowało". Dlatego też nie chodzę na imprezy, do knajp, rzadziej spotykam się z kolegami. I dobrze mi z tym.

Ta roczna abstynencja zamieniła się w trzeźwość. Mogę to z czystym sumieniem powiedzieć, że zacząłem życie w trzeźwości. pewnie, towarzyszą mi wyzwalacze, czy głody, ale nie dokładam ręki do nich, nie prowokuje sytuacji. Są to sny, przypadkowe spotkania starego kolegi, z którym piłem. 

Jednak takie sytuacje gdy zdarzą się raz i nie ulegnę im, uczę się na nich i już następnym razem "spływają" po mnie. Początkowo mój głód pojawiał się gdy wychodziło słońce (chęć wypicia na dworze). Później zacząłem się cieszyć ciepłym dniem. Przy okazji pierwszego remontu brakowało mi piwa. Przy ostatnim, dopiero po ukończeniu go, uświadomiłem sobie, że jeszcze rok temu nie wyobrażałem sobie pracy bez alkoholu w postaci piwa. Kolejnym przykładem są mecze w tv, czy - przez moją agorafobie - wyjścia z domu, które kiedyś równały się z wypiciem piwa, teraz już o tym nie pamiętam.

Zyski z utrzymywania abstynencji 


Całe mnóstwo! Począwszy od zyskania w oczach rodziców i dziewczyny, przez skuteczne leczenie nerwicy, po materialny status. Rodzina jest ze mnie dumna, jak i niektórzy koledzy, mogę spokojnie wyjść na dwór bez lęków, a także wyremontowałem dwa pokoje, kupiłem nowy komputer oraz meble. Przytyłem kilka kilogramów, czuje się silniejszy i fizycznie, i psychicznie. Myślę o tym co kupić do domu, czy jedzenia a nie na ile butelek piwa mi wystarczy zawartość mojego portfela. 

To tak po krótce bo żeby wymienić wszystkie zajęło by to sporo czasu.

Straty z utrzymywania abstynencji


Nie mam żadnych strat. Głównie twierdzi się, że stratą są koledzy, którzy odchodzą gdy nie pijesz. Ale co to za koledzy, którzy widzą w tobie tylko kompana do picia? Płytkie to, nie prawda? 
Za lokalami, imprezami też nie tęsknie.

Początek był ciężki, ale rok minął szybko. Bywały dni gorsze, jak i lepsze. Najważniejsze, że trzeźwe. Plan minimum został osiągnięty i mam solidny fundament, na którym mogę budować moją dalszą trzeźwość. Bez wsparcia rodziny, dziewczyny i terapii było by to pewnie nie możliwe. Za co dziękuje.






0 komentarze:

Prześlij komentarz

 
;